🏑 To Nie Ja To Moja Schauma

Das Internet - Fluch und Segen zugleich, auch was unsere Beziehungen, sei es nur privater oder beruflicher Natur, anbelangt. Astrid und Sophie geben erzählen von ihren Erfahrungen in der Online W – Listen to Ja machma uns dann was aus? by Schauma Mal instantly on your tablet, phone or browser - no downloads needed. Directed by: Albert BanaDOP: Maciej RyterPostproduction: Andy LodzińskiProduction: FILM FICTION (www.film-fiction.com)Producer: Adrian PawłowskiProducer/Cus -To nisam ja, to je moja Schauma! 2008-08-01 16:50:05 +0000; naca_bg; 1 komentar; Sledeća definicija » Komentari. zvonchica85. I jedna obavezno ima brkove! Schauma!zato su svi muškarci u tvom redu?Ne,ipak sam ja brineta. 443 likes. to nisam ja to je moja nova schauma!:) Oto pierwszy teledysk Normana ,tancerza i śpiewaka zespołu Mazowsze ,klip promował jego pierwszy album " To nie ja , to nie Ty"Norman zadebiutował w klipie S Provided to YouTube by Danmark Music GroupTo nie ja · Blue PartyZGRANA PAKA℗ P.P.H.U. ESKA Sp. z.o.o.Released on: 2015-12-16Composer: Blue PartyLyricist: Blu See more of To nie ja on Facebook. Log In. Forgot account? or. Create new account. Not now. Recent Post by Page. To nie ja. August 23 at 1:40 PM. To nie ja. To nie ja. Edyta Górniak Текст на „To nie ja“: Świat mój tak zwyczajny / Pod niebem biało-czarnym / Ludzie są wycięci Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية Ne to je moja Schauma xD on Facebook. Log In. Forgot account? or. Create new account. Not now. 39. Total Likes. 40. Total Follows. Pages Other Community Jesi li ti to Schauma!zato su svi muškarci u tvom redu?Ne,ipak sam ja brineta. 437 likes. to nisam ja to je moja nova schauma!:) Russia is waging a disgraceful war on Ukraine. Stand With Ukraine! How you can support Ukraine 🇺🇦 ️. LT → Polish, English, Ukrainian → Edyta Górniak → To nie ja → Italian “Where words leave off, music begins!” Wynk Music brings to you To Nie Ja MP3 song from the movie/album Ciechowski.With Wynk Music, you will not only enjoy your favourite MP3 songs online, but you will also have access to our hottest playlists such as English Songs, Hindi Songs, Malayalam Songs, Punjabi Songs, Tamil Songs, Telugu Songs. SHFv. Bloodhound Gang - Foxtrot Uniform Charlie Kilo. Wiecie co oznacza cisza i spokój podczas zgrupowania reprezentacji mężczyzn? Ja też nie. Jest to raczej zjawisko niewystępujące w przyrodzie. To się praktycznie nie zdarza. A jednak! Zaznaczając, że w Ośrodku aktualnie przebywa tylko dziesięciu siatkarzy, pierwszy raz od tygodnia mojego pobytu w Spale znalazłam chwilę na odpoczynek. Weekend? Ja nie mam weekendu. A na pewno nie wtedy, kiedy moim planem dnia rozporządza Andrzej. Widzicie, nieważne jak bardzo lubię tych chłopaków, praca z nimi przypomina użeranie się z przedszkolakami, tylko znacznie wyrośniętymi i zboczonymi. A żeby było zabawniej, dziś przyjedzie kolejna dziesiątka z Bełchatowa i Rzeszowa. Muszę łapać chwilę wolności, póki całkowicie nie wpadnę w robotę z nimi wszystkimi i zapomnę, w którą stronę jest Sopot. Tak więc jest cicho. Chłopaki trenują na hali, a ja mam dwugodzinną przerwę. Przez otwarte okno słychać szumiące drzewa, śpiew kosa i od czasu do czasu przejeżdżające samochody na głównej drodze. Jest przyjemnie ciepło, więc w krótkich spodenkach i lekkiej koszulce wyciągnęłam się na łóżku i po prostu tak leżałam. Podłożyłam ręce pod głowę, przymknęłam oczy i w jednej chwili wyłączyłam się. Oczyściłam umysł ze słów ‘siatkówka, kadra, praca, Andrzej, gdzie jest Gregor?’. I było mi naprawdę cudownie balansować pomiędzy swoim snem a rzeczywistością, gdy nagle coś huknęło i ktoś bardzo brzydko przeklął na pół Ośrodka tuż za moimi drzwiami. Z zachowaną ostrożnością otworzyłam jedno oko, potem drugie i zamrugałam gwałtownie. Ktoś w bardzo brutalny sposób wyrwał mnie z pół-snu. Ktoś bardzo boleśnie zaraz dostanie po głowie. I gdybym wiedziała, że wychodząc na korytarz ujrzę tuż przed sobą dwumetrowego faceta, trzymającego w rękach drzwi, to nawet nie dotykałabym klamki. Ale naprawdę. Półtora metra ode mnie ubrany po cywilnemu mężczyzna ściskał wyrwane z wnęki drzwi. I to by było na tyle z mojego odpoczynku. - Ja wiem, że wy wszyscy macie bardzo dużo siły, ale hej, gościu, wystarczyło nacisnąć klamkę. Chyba właśnie zabił mnie spojrzeniem. Może gdyby nie było ono tak błękitne i jednocześnie lekko roześmiane, to już bym dogorywała na podłodze. - To wszystko bardzo zabawne, ale jednak mała pomoc by się przydała – powiedział cicho, przez co jego głos nie brzmiał już tak twardo i groźnie jak wtedy, gdy pochwalił się swoją znajomością łaciny. – Nie, żebym nie umiał sobie poradzić sam. - Właśnie wyrwałeś drzwi z zawiasów – oświadczyłam ze swoim geniuszem, jakby sam tego nie zauważył. Rzucił mi znużone spojrzenie i oparł drzwi o ścianę. – Albo przesadziłeś z białkiem, albo w życiu ci nie idzie. - Albo ktoś już wcześniej je wyłamał – dodał, oglądając boczną stronę drzwi. Westchnął głęboko i otrzepując ręce obrócił się w moją stronę. – Kurczę, a ja myślałem, że w złą stronę otwieram! Spojrzał na mnie i wygiął w uśmiechu ściśnięte wargi, więc siłą rzeczy sama uniosłam kąciki ust do góry. - Sąsiadka? – Wskazał kciukiem na portal do mojego pokoju. Otworzył szeroko oczy i lekko rozchylił usta. Jak Kubę kocham, przez kilkanaście sekund stał w bezruchu i tylko jego głowa poruszała się na płaszczyźnie góra-dół, gdzie góra oznaczała czubek mojej rozczochranej głowy, a dół bose stopy. W końcu zatrzymał swoje chłodne oczy na mojej twarzy, jakby chciał zapytać „A co ty, panienko, mogłabyś tu robić?”. Ale nie zapytał, tylko uniósł dolną wargę i pokiwał głową – not bad. - Och, okej. Czyli pomożesz mi z tymi drzwiami? Uśmiechnął się trochę tak, jakby spodobało mu się to, że to właśnie ja przychodzę mu naratunek. Wyciągnął rękę w stronę wind i puścił mnie przodem, po czym ruszył tuż za mną. - Tak w ogóle, to Michał jestem. Dla kumpli Winiar. Sławek, w sensie recepcjonista od filmów niskobudżetowych i małego ogarnięcia, odłożył słuchawkę i oznajmił, że majster przyjedzie za parę godzin, bo go korek zaskoczył, gdy jechał do Łodzi po śrubki. Do tej pory Winiarski musi zaakceptować przeciąg i ryczący śmiech Nowakowskiego i Ignaczaka, którzy pojawili się w hotelu, podczas gdy my próbowaliśmy wytłumaczyć Sławomirowi, że usterka nie jest winą Michała. - Jak się nie zamkniesz, to stracisz głównego aktora – oświadczył Winiarski, opierając się o kontuar recepcji z nonszalancją i celując palcem w Igłę. Ten tylko ukazał przygryziony przez zęby język i zamachał rękoma z udawanym strachem. - W tym sezonie króluje cisza. Prawda, Pit? - Ja tu tylko sprzątam… - odparł cicho Nowakowski z błąkającym się po buźce uśmiechem, po czym odchylił się w bok i zerknął za ramię Winiarskiego prosto na mnie. – O, hej tobie! - Cześć ci! – Machnęłam ręką, wystawiając głowę do obu panów, bo fajnie, że któryś w końcu dostrzegł moją obecność. Ignaczak spojrzał na mnie z rozbawieniem i tak samo zapytał „A kto to?”. - A to jest Pola, kierowniczka – poinformował Michał i chyba zrobił jakąś minę do Igły, bo ten ze zdziwieniem pokiwał do niego głową. Ale nie wiem, Winiarski stał do mnie tyłem, więc tylko wyszczerzyłam zęby do Nowakowskiego, machającego do mnie zza ramienia Krzysztofa. I w jednej chwili z Ignaczaka i Winiarskiego jakby zeszło całe powietrze. - Już myślałem, że się pozbyliśmy zgreda – mruknął libero i cmoknął z bólem. Zapadła drętwa cisza, a każde z nas łypało oczami po sobie. Ignaczak spojrzał na mnie, ja na Piotra, Piotr na Michała, Michał na Ignaczaka Zupełnie jakby te słowa miały nie paść, a każdego z nas skonsternowały do tego stopnia, że zrobiło się niezręcznie. Podejrzewam, że między nimi taka sytuacja nigdy nie występowała, bo żaden nie wiedział, jak to przerwać. Aż w końcu Igła wyciągnął rękę z kieszeni bluzy i wycelował we mnie kamerą. - To może kilka słów na powitanie? - O, Winiar, dzień drzwi otwartych? No nie dawali żyć człowiekowi. Wydałam Mice klucz do pokoju i spojrzałam do tyłu przez ramię. Z wnęki, w której wciąż brakowało drzwi, wyleciała poduszka, która ugodziła olbrzyma z brodą prosto w brzuch. Z brakiem zaimponowania podniósł głowę i spojrzał przed siebie z czułością. - Nie bądź taki miły, bo urośniesz. - To nie ja, to moja Schauma. Brodaty uśmiechnął się szeroko i wlazł do pokoju, który okupywał Winiarski. Wszystko fajnie i w porządku, ale ich rozmowy było słychać na całym korytarzu, a to przyciągnęło więcej chłopaków. I jeszcze więcej. I chyba trening się już skończył, bo w powietrzu zaczęła unosić się woń spoconego siatkarza sygnowana przez Gregora Łomacza. - Trzymałem przez dwie godziny! - Potem się zlałeś, matole. – I dźgnęłam go długopisem w mokry rękawek koszulki. A żeby pokazać, że wcale mnie nie oszukuje, bo przecież jeszcze godzinę temu świeciło cudowne słoneczko, podciągnął roletę w korytarzowym oknie. I co? Szaro, chmurno, a lało gęsto i równo. Westchnęłam głośno i opuściłam ramiona z bezradności, bo ja naprawdę potrzebuję ładnej pogody do przetrwania w tych warunkach. Odprawiłam Grześka pod prysznic, odmówiłam jego błyskotliwej propozycji, jakobym do niego dołączyła i powłócząc nogami skierowałam się do swojego pokoju. - Pola! – Krzyknął gdzieś za moimi plecami Ignaczak, aż mi kark ścierpł. Żeby tylko nie miał kamery, żeby tylko nie miał kamery… A gdy się odwróciłam, we wnęce po drzwiach do winiarowej rezydencji ujrzałam Igłę, który stał prawie na czubkach palców i ledwo obejmował ramieniem wielkiego jak Pałac Kultury rzeczonego Marcina. Możdżonek, bo przecież nikt nie musiał mi ich wszystkich przedstawiać, zatrząsł brodą i jednym ruchem biodra pozbył się uczepionej do jego szyi małpki. Hej, dostrzegam w gąszczach uśmiech! - Howgh – wydostało się spod jego brody i z serdecznym uśmiechem uniósł rękę. - W telewizji wydawałeś się wyższy. Chyba często to słyszy, bo przymknął oczy, jakby próbował zebrać siły. Ale wciąż się uśmiechał! Chwilę później dmuchnął z nozdrzy powietrzem, które ugodziło mnie w grzywkę i spojrzał na mnie tak rozczulony, aż się skuliłam. Normalnie bym to olała, ale wiecie… On jest wielki. I chyba zauważył, że się zmieszałam, bo kiwnął głową za siebie i z uśmiechem zapytał: - Widziałaś? Winiarowi ukradli drzwi! Potrzebuję dużej torby, by go w nią zapakować i zabrać ze sobą do domu, gdy już będzie po wszystkim. __________________ Czekam na piątek. Nigdzie nie zdziera się gardła tak fajnie, jak w Spodku. No i zawsze chciałam zobaczyć ten zabójczy fryz Zaytseva na żywo. Toodaloo! Dzisiaj dla odmiany kosmetyk do włosów, który zdecydowanie ułatwia mi życie na co dzień! Jest to spray, który pomaga mi w rozczesywaniu moich niesfornych, wiecznie skołtunionych i nieokiełznanych włosów - Schauma Silk Comb, czyli pielęgnujący spray bez spłukiwania z proteinami jedwabiu firmy Schwarzkopf :) Tego sprayu nie kupiłam sobie sama, dostałam go od pewnej osoby, która dobrze wie, jak bardzo plączą mi się włosy oraz że rozczesanie ich to nieraz była męczarnia - była, bo dzięki temu kosmetykowi już nie jest! Na opakowaniu pisze, że produkt nadaje się do włosów matowych, trudnych do rozczesania, jak wiecie z poprzedniej notki ja mam włosy silnie przetłuszczające się, jednak ten kosmetyk nie wpływa na to w żaden sposób. Opakowanie jest według mnie estetyczne i poręczne. Po otworzeniu widzimy typowy dozownik w tego typu produktach: Kolejnym plusem tego produktu jest zapach - jest tak obłędny, że mogłabym siedzieć i psikać tym kosmetykiem na wszystko dookoła, żeby tak pachniało :) Jeśli chodzi o wydajność - wystarczy dwa-trzy psiknięcia, żeby spokojnie rozczesać włosy, jednak ja sobie osobiście nie żałuję i nakładam ile wlezie :) Co prawda nie widać, w jakim tempie ubywa kosmetyku, ale używam go już około 3 miesiące, a jak wspomniałam nie oszczędzam go. Nie zrobił się też wyraźnie lżejszy, co może wskazywać na to, że ubywa go dość mało. Włosy po nałożeniu tego sprayu są wyczuwalnie miększe, gładsze, a szczotka wchodzi w nie jak w masło :) Zawsze musiałam się naszarpać, żeby rozczesać włosy, trwało to wieczność, a w efekcie ja, zniecierpliwiona, bo akurat to nie jest moja mocna strona, wychodziłam nie dość, że poirytowana (do bólu ciągniętych włosów byłam już przyzwyczajona), to jeszcze nie do końca uczesana. Ten kosmetyk to zdecydowanie mój wybawiciel, włosy są przyjemne w dotyku i ładnie pachną przez długi czas, no i są dokładnie wyszczotkowane! Ceny nie znam, bo ten spray dostałam, ale w internecie średnia cena to ok. 10 zł, myślę, że to niedrogo. Dostępny jest w drogeriach. Oceniam ten kosmetyk na 10/10 i na pewno będę kupować ponownie! A Wy miałyście z nim do czynienia? Macie podobne problemy z włosami? Jak sobie z nimi radzicie? Fotoblog Archiwum Profil Obserwowani Kategorie Wyślij PM Dodaj do obserwowanych 2010/10/31 « następne poprzednie » Parametry zdjęcia Producent: SAMSUNG Model: SAMSUNG ES60 / VLUU ES60 / SAMSUNG SL105 / SAMSUNG ES63 Migawka: 1/15 sec Przesłona: f 3,2 Ogniskowa: 6,3 mm Flash: No Flash ISO: 240 Informacje o wpisie Numer wpisu: 604 Data dodania: 2010/10/31 22:25:45 Komentarzy: 2 Fajne0 life is too short to wake up in the morning with regrets hohoho - 01/11/2010 8:34:56 marioss - 31/10/2010 22:30:03 Wejdź ! Jeśli masz ochotę to zagłosuj .. z góry dziękuje Arctic Monkeys - Crying lightning. A ja się bałam, że jak zbierze się ich blisko dwudziestka, to mi praca zacznie tak ciążyć, że rzeczywiście sięgnę po grześkowego iPoda i zacznę zarzynać na dachu ‘Sa-sa-sa-samertajm sadnes’, choć lato dopiero za niecałe dwa miesiące. Tylko jakie problemy mogła sprawiać ta cudowna grupka wyjców, która zebrała się przy środkowych stolikach stołówki i przy akompaniamencie sztućców, naczyń i tacek, improwizowała ‘Jolkę’? I to na głosy! A zaczęło się od tego, że Kłos przyniósł krzyżówkę, a Winar to zobaczył i zaczął intonować: - Jolka, Jolka, pamiętasz… I podczas gdy blisko dwunastka z nich piała do jarzeniówek, że gnali przez noc, ja w swoim ulubionym kącie wypełniałam papierkową robotę. Co jakiś czas spoglądałam w ich stronę i, kurczę, fajni są. Tacy normalni. Z nieba spadły kluczyki samochodowe, które wpadły prosto w moje ręce. Kto mówił, że modlitwa nie popłaca? Od pierwszego dnia w Spale błagałam o jakąś możliwość ucieczki. - Nie, głupia. Na dworzec. Mamy braki w kadrze! I odszedł. Niestety, ale w moich wyobrażeniach Wielki Pan nie nosił czerwonego dresu z Adidasa, czarnych Asicsów i nie miał twarzy Andrzeja. No i byłoby okej, gdyby nie kilka faktów. Po pierwsze: nie wiem, gdzie jest dworzec. Po drugie: nie wiem, po kogo mam jechać. Po trzecie: jest burza. A po czwarte: jestem beznadziejnym kierowcą. Dodałabym, jeszcze ‘po piąte’, ale wyrósł nade mną Piotrek i uśmiechnął się. Słowo daję, zaświeciło słońce. - Szczerze mówiąc, to nie wiem. - Ale ja wiem. Jedziesz po Bartka. - Chcesz… Chcesz pojechać ze mną? - Oj, nie. Mam zaklepany masaż u Łysego. Ale mogę dać ci parasol! I podał mi fioletową parasolkę w panterkę, którą chyba capnął dziewczynie. Zasalutował i wyszedł ze stołówki, zostawiając mnie kompletnie skołowaną, bez żółtego pojęcia co robić. Jest późno, jest ciemno, na drodze nic nie widać. No i obiecałam Kubie, że dzisiaj pójdę spać wcześniej. Spojrzałam w kierunku, w którym przed momentem zniknął Piotr i westchnęłam. A potem całe pomieszczenie rozjaśniło się od błyskawicy, gdy Gregor zapiał ponad tłumem, że zemigrował. Także ten. Jadę. Z nosem przylepionym do przedniej szyby, zaparowanymi okularami, bo ze stresu było mi gorąco i wycieraczkami działającymi na pełnych obrotach. Zaufałam nawigacji, bo jak się okazało, andrzejowa Honda taką posiada i wyjechałam na główną drogę. To mi się nie uśmiechało. Ba! To mi się bardzo nie uśmiechało! Ale w końcu obiecałam Kubie (strasznie dużo obietnic mu ostatnio składam), że się nie dam Andrzejowi i pokażę mu, że jak będzie trzeba, to wejdę na K2 i zaśpiewam coś z repertuaru Krawczyka. Okej, gdzie jest dworzec? Jak on w ogóle wygląda? Znaczy, byłam już na nim, ale gdy jechałam stamtąd do Ośrodka, było równie ciemno, co teraz. Zapytałabym kogoś, ale tak się składa, że jest po dwudziestej pierwszej, a na dworze szaleje burza. Czy ten Kurek, bo imię ‘Bartek’ w Spale pasowało mi tylko do tego nazwiska, nie mógł przyjechać w dzień? Albo jutro? A on w ogóle musiał przyjeżdżać? - Zajebiście. A Kurka też znajdziesz? Jak się okazało, koło Ostródy jest wioska Kurki. Aha. No dobra, wpadłam na ten dworzec. Cała mokra, zdyszana i zmachana rozejrzałam się po budynku, a tam pusto. Puste kasy, pusta poczekalnia, puste wszystko. Tylko gołębie. Podejrzewam, że dojrzałabym tu ponad dwumetrowego faceta, ale tam nie było nawet karła. No ja się zapłaczę. Zrobiłam dziesięć kółek wokół hali dworca i miałam trzystuprocentową pewność, że KURKA TU NIE MA, więc wyszłam. Parasol od Piotrka leżał gdzieś pod fotelem, po tym jak wleciał tam gdy zbyt gwałtownie zahamowałam na skrzyżowaniu, więc zaczęłam przedzierać się przez ten deszcz w samej bluzie. Co by nie było, że źle sprawdzałam, to jeszcze przeczyściłam perony na zewnątrz, ale wątpię by był tak głupi i czekał z walizami w tej ulewie. Nie ma. Jest mi zimno, mokro i śpiąco, wracam do Ośrodka. Cóż za intuicja, skoro gdy tylko wsiadłam do auta, to zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Obcy numer, ale głos trochę rozpoznawałam. - Och, wybacz, pomyliłam cię z kuzynką. Słuchaj, powiedz Andrzejowi, że jego tu nie ma. - Przeczesałam każdy kąt i każdy śmietnik i… Coś ty powiedział? - Bo wiesz… Bartek wziął taksówkę. Już mi ten deszcz jest obojętny. Już mi wszystko jest obojętne. Zaparkowałam, stłukłam przy tym przednie światło, ale to też jest mi obojętne. Ruszyłam do hotelu i już z daleka ujrzałam podrywającego się z kanapy na mój widok Piotra, a za nim tego drugiego, co to sobie pojechał. Zła? Ja jestem wściekła! Prawie wyrżnęłam orła na śliskiej podłodze, gdy weszłam do holu, ale w ostatniej chwili ktoś złapał mnie za ramię. I okazało się, że to był Kuba. Wyrwałam się mu i nie mając na sobie suchej nitki ruszyłam w ich stronę. - Taksówka, tak?! Taksówka?! – Wrzasnęłam, aż mi się uszy odetkały od tego burzowego ciśnienia. - A teraz patrz i siedź cicho – usłyszałam mruknięcie Piotra, który po sekundzie wyszedł przed szereg. – Wróciłaś do mnie! Cała i zdrowa! Rozłożył ramiona i nim zdążyłam powiedzieć „alabaster”, już mnie obejmował. - A ja się tak martwiłem! - Piotr, jedno słowo: spierdalaj. - Deszcz padał, a ona pojechała! Po mojego przyjaciela! Pokonała wszystkie swoje słabości i przeciwności pogodowe i zrobiła to, choć narażała swoje życie! Potem zaczął cytować Apokalipsę, tuląc do swojego barku moją mokrą głowę. Przez pięć długich minut, w których Nowakowski kołysał nami na boki, próbowałam wydostać się z jego ramion na wszelkie różne sposoby. Tyle, że ja kopałam, drapałam, wrzeszczałam wciśnięta w jego koszulkę, a on nic. - Nie będzie już odtąd śmierci ani żadnego smutku, ani narzekań, ani utrapienia! - Pit, ona chyba się dusi… No to Pit mnie puścił, a ja wzięłam głęboki wdech jakbym właśnie wypłynęła z dna jeziora na powierzchnię. Dobra, mały punkt dla Kurka za reakcję. - Czy ty czujesz się już udobruchana, czy mam cię jeszcze pocałować? – Zapytał ze słodką grzecznością Nowakowski, trzymając mnie za ramiona. W normalnej sytuacji szarpnęłabym go za koszulkę i zacałowała na śmierć, bo tak cholernie działał na mnie z tym swoim wrodzonym urokiem osobistym, ale to musieliśmy odłożyć na później. Jak już zabiję Kurka, przypomnę mu o tej propozycji. - Piotr, odsuń się. - Nie, bo ty mu krzywdę zrobisz. - Zrobię, i to wielką! Żeby nie było, mam metr osiemdziesiąt pięć wzrostu. Może mi do Piotra daleko, ale i tak wystarczyło mi tylko stanąć na palcach, by wyjrzeć poza jego ramię i ujrzeć zdziwionego Kurka. Posłałam mu mordercze spojrzenie, na co otworzył usta, ale przerwał mu Nowakowski. - Nie zrobisz! - Zrobię! - Jak mu zrobisz bubę, to będzie jęczał całą noc, a ja nie będę mógł spać! Boję się, że gdy Kurek będzie już martwy, a Piotrek i ja uczcimy to seksem w schowku na miotły, to oskarżą mnie o pedofilię. - To przygarnę cię do siebie. A teraz odsuń swój cichy tyłek i… - Pit, czy to jest ten koleś, który niby miał po mnie wyjechać? Zastygłam w ruchu, mając nad głową pachę Piotra, który trzymał mnie za łydkę. Uniosłam wzrok i spojrzałam na Kurka. Minę miał jakby właśnie dostał ode mnie w kolano, czego jeszcze niestety nie zdążyłam uczynić. - Jaki koleś? – pierwszy odezwał się Piotrek. – Pola, czy ty jesteś kolesiem? - Ja zdecydowanie nie jestem kolesiem. - Widzisz, Kuraś, ona nie jest kolesiem. Oboje pokręciliśmy głowami, prostując się i stając do Kurka przodem. Jakaś myśl ewidentnie krążyła mu pod sufitem, bo stał jak wrośnięty w ziemię z wyciągniętą w moją stronę ręką i przeskakiwał wzrokiem z Piotrka na mnie i z powrotem. - Co jest, do cholery? – mruknął. Jako, że pytanie nie zostało bezpośrednio skierowane do kogokolwiek, odpowiedziałam ja. Bo ja zawsze odpowiadam na wszystko wszystkim i ostatnie słowo należy do mnie. - Ja ci powiem co. Przejechałam kawał drogi w cholernej burzy, żeby zabrać twój wyrośnięty tyłek prosto na zgrupowanie, a ty po prostu stoisz sobie tutaj suchy i czysty. A co gorsza, nie ogarniasz, co się dzieje, no kompletnie. Jak ci mówią, że ktoś po ciebie wyjechał, to wyjechał, a ty masz stać grzecznie i czekać, póki ten ktoś nie przyjedzie i w drodze powrotnej nie roztrzaska samochodu. Już wiesz co. – A brzmiało to nad wyraz spokojnie. Podziękowania dla Piotrka. - Tak, to wyjaśnia wiele – odparł głucho Kurek i cofnął głowę, jakby właśnie dostał tymi słowami w twarz. Sekunda ciszy i w kurkowej głowie zaczęły pracować kurkowe trybiki. - Chwila, moment, to ty jesteś tym nowym kierownikiem? Popatrzyłam bezsilnie na Piotra, który jednym spojrzeniem poprosił mnie o litość dla swojego przyjaciela. Ale ja już byłam zbyt zmęczona, przemoczona i zmarznięta, by choćby drgnąć małym palcem. Westchnęłam głęboko, garbiąc się przy tym i prawie z przymkniętymi oczami ruszyłam wolnym krokiem w stronę wind. - Znowu coś spaliłem, no nie? – Usłyszałam za plecami ciche pytanie Kurka do Piotrka w momencie, gdy nadjechał dźwig. - Jak nie obiad, to opinia u dziewczyny. - Ani się nie najesz, ani nie poruchasz! - Jestem przekonany, że to skrót od Apolonia. - A ja jestem przekonana, że moje imię to Pola. Gdy jestem przeziębiona staję się strasznie nerwowa. Ale zauważyłam, że staję się nerwowa również wtedy, gdy w pobliżu pojawia się Zibi Bartman. No to wyobraźcie sobie jak wysoki jest mój poziom nerwicy, kiedy stoję z zapchanym nosem i próbuję znieść bezsensowną gadaninę niejakiego ZB9. Tak, oglądałam Igłą Szyte. - Ale czy na pewno? Bo moja babcia ma na imię Apolonia, a wszyscy wołają na nią Pola. Postawiłam kropkę na końcu zdania w raporcie finansowym, aż w kartce powstała mała dziurka. Wzięłam przez usta głęboki oddech i spojrzałam na tę okropną twarz, na której błądził jeszcze okropniejszy uśmieszek. - Nie zwracaj na niego uwagi, specjalnie się droczy – mruknął gdzieś z boku Michał Kubiak, nawet nie odrywając wzroku od jakiejś ulotki, którą zgarnął z kontuaru recepcji. Twierdząc, że raczej wie co mówi, posłałam jego koledze krótkie spojrzenie i wróciłam do swojej pracy, co jakiś czas ocierając cieknący nos chusteczką. Takie tam skutki uboczne biegania po deszczu w cienkim dresie. - No ale poważnie, Pola? – Spytał Zbigniew z idiotycznym akcentem. – Pola. Z niczym to imię mi się nie kojarzy. A ty wyglądasz jak pasikonik. Boże, nie wiem gdzie ten człowiek znalazł takie porównanie, ale wiem, że bardzo mnie ono załamało w kwestii wiary w jego inteligencję. Liczyłam, że po Zatorskim, który, niby niechcący, wczepił lizaka we włosy Kłosa skończą się wszelkie niespodzianki, ale najwyraźniej zabawa miała się rozpocząć wraz z przyjazdem Zbigniewa Bartmana. W akcie rezygnacji zacisnęłam opuchnięte powieki, spod których spłynęło mi kilka łez. Pięknie. - Jezu, ale hej, nie płacz! Ja tylko żartowałem! Dla mnie możesz być nawet Roman, a Pola to ładne imię! Boże, Misiek, pomóż. Co się robiło jak kobiety zaczynały płakać na twój widok? - Nie płaczę, baranie, mam katar! – wrzasnęłam, gdy wyciągnął w moją stronę swoje długie ręce, a usta uformował w dzióbek. Udało mi się go zatrzymać na odległości mojego wyprostowanego ramienia, odpychając jego twarz dłonią. – Nie kontroluję tego co i gdzie mi wycieka. - Zafaszyłem – wyseplenił gdzieś pod moją ręką, którą zabrałam natychmiastowo, gdy tylko poczułam na niej jego mokry język. Zbyszek mlasnął dwukrotnie i się skrzywił. – Jadłaś czosnek? - Jest bardzo dobry na przeziębienie i… Zbigniew Bartman spojrzał na Michała Kubiaka, a Michał Kubiak spojrzał na Zbigniewa Bartmana. A potem obaj przenieśli wzrok na mnie i roześmiali się tak ładnie i czysto, aż mi się lewa dziurka w nosie odetkała z wrażenia i jednocześnie stwierdzili „PRAWDA”. - Idźcie już do siebie – stęknęłam i podałam im dwa klucze. – I pamiętajcie o wieczornym basenie. - A ty pij dużo herbaty malinowej i ubieraj się ciepło, okej? – rzucił przez ramię Zbyszek, stojąc już przed windą. - No to na razie, Pasikoniku. Pomachali i zniknęli w windach. A potem do holu wpadł Gregor. __________________ No, zjazd rodzinny już się skończył. Są Kurki, są Zbysie, są Miśki, teraz można się bawić. Spodek odleciał, lecz mym skromnym zdaniem rok temu było o niebo lepiej. Poczułam się bardzo skrzywdzona brakiem Pieśni o Małym Rycerzu. I gdzie Lady Pank? To tak jakby Rezende nie wyrwał sobie słuchawki podczas meczu z nami. :c Aaaanyway, co u Was? Ko brine o ugledu institucije i ljudima koji je predstavljaju? Koliko se kodeks ponašanja državnih službenika poštuje i uzima za ozbiljno? Da li su državne institucije prihvatile važnost društvenih medija i poruka koje se šalju tim putem? Da li smo svesni posledica koje proizilaze iz nekih statusa, fotografija objavljenih na internetu? Neka ovde navedena pitanja postavlja Branka Milojević, na neka i odgovara, a zapravo želja je da sami o njima razmislite. Osvrt na nespretni pristupa društvenim medijima, slučajevi Vanje Hadžović u Srbiji i Mije Martine Barbarić u veoma popularan slučaj mlade savetnice Vanje Hadžović, skoro je zaboravljen i pravo je vreme da se on sagleda iz drugog ugla. Počnimo od definisanja njene pozicije u Ministarstvu inostranih poslova. Mnogi mediji su vest o dotičnoj gospođici objavili kao skandaloznu uzimajući u obzir radno mesto na kom se nalazi. Ona nije savetnica ministra u smislu davanja stručnih procena iz određenih oblasti već službenica zaposlena u ministarstvu. Mlađi savetnik je prva pozicija na kojoj se zapošljavaju mladi kadrovi u svakom ministarstvu. Mediji su želeli skandal i napravili ga, a mlada savetnica nije računala na to da će se neko baviti njenim slikama koje su objavljene pre nego što je zaposlena u MIP-u. Predstavljanje na društvenim mrežama trebalo bi da bude shvaćeno mnogo ozbiljnije nego što je to sada slučaj. Bilo ko od naših prijatelja može podeliti određenu informaciju sa mnogo širim krugom ljudi nego što prvobitno možemo i da zamislimo. Dovoljan je jedan print screen i da svi saznaju nešto što možda nije bilo namenjeno kratkoročno razmišljanje upravo dovodi do komplikacija. Svako ko ulazi u politiku mora da pazi na reputaciju i razmišlja nekoliko koraka ispred sadašnjeg trenutka. Primeri onih, koji sada verovatno udaraju glavom o zid ili se nadaju da će sve biti vrlo brzo zaboravljeno, ima ne samo kod nas već i u regionu. Nedavno je slučaj portparolke ministarstva ekologije i turizma u federalnoj vladi BiH, Mije Martine Barbarić, potresao javnost cele regije. Naime, ona je na svom Facebook profilu postavila poruku podrške hrvatskom reprezentativcu Josipu Šimuniću, napisavši “Za dom spremni”. Koleginici portparolki podršku je dao Dalibor Ravić, koji komunicira s javnošću u ime Zavoda za zdravstveno osiguranje jedne hrvatske županije. Odmah zatim, on je suspendovan a protiv Mije pokrenut disciplinski postupak. Brojna su pitanja koja proizilaze iz ovoga – ko brine o ugledu institucije i ljudima koji je prestavljaju? Koliko se kodeks ponašanja državnih službenika poštuje i uzima za ozbiljno? Da li su državne institucije prihvatile važnost društvenih medija i poruka koje se šalju tim putem? Da li smo svesni posledica koje proizilaze iz nekih statusa, fotografija objavljenih na internetu? Član 15 Kodeksa ponašanja državnih službenika govori o očuvanju ugleda državnog organa – „Državni službenik na položaju dužan je da vodi računa da ponašanjem na javnom mestu ne umanji ugled položaja i organa i poverenje građana u državnu službu. „ U skladu sa novim tendencijama treba menjati i ovaj član kodeksa. Pominjanje ponašanja na javnom mestu ne može se u potpunosti definisati okvir u kom bi službenici trebalo da vode računa o svom ponašanju. Možda bi samo mala izmena doprinela boljem i jasnijem značenju. Javnost, a ne javno mesto i odmah dobijamo šire tumačenje. Drugi pojam koji ovaj član sadrži je “poverenje u državni organ”, koje može biti urušeno zbog određene vrste ponašanja nekog službenika. Koliko je u pomenutim slučajevima poverenje urušeno, organ ismejan a kompetentnost svih službenika pa i samog ministra stavljeni pod znak pitanja, može se lako utvrditi čitanjem članaka na ovu temu. Mediji jesu prepoznali ponašanje službenika kao pogrešno i pogubno po reputaciju ministarstva, ali nisu tačno definisali zašto je to ugleda i reputacije jedne državne institucije ne treba da bude zadatak samo jednog zaposlenog, već svih ljudi koji čine taj tim. Internom komunikacijom sa zaposlenima mogu se postići izvrsni rezultati koji će u konačnom rezultirati pozitivnom slikom javnosti o odredjenoj instituciji. Svako pojedinačno mora biti svestan svog značaja za ugled institucije u kojoj radi, koju na svakom koraku predstavlja. Državni organi, a posebno izabrani predstavnici naroda, moraju da osećaju određenu vrstu odgovornosti prema funkciji na kojoj su i prema onima u čije je ime sami državni organi još uvek ne shvataju značaj komunikacije s javnošću putem društvenih medija pa tako samo nekolicina njih ima zvanične profile iako je ta praksa u razvijenim demokratijama i društvima zastupljena već izvesno vreme. Kako onda očekivati da neko ko se tek zaposlio shvati ozbiljno komuniciranje putem društvenih mreža kada ni sama institucija u kojoj radi to ne čini?! Kada su pak portparoli odredjenih institucija u pitanju, za njih ne može postojati opravdanje jer kao osobe kojima su komunikacije deo posla, trebalo bi da znaju kako iznošenje njihovih ličnih stavova može uticati ne samo na njihovu ličnu reputaciju već i na reputaciju institucije u kojoj rade. Pokretanje disciplinskog postupaka je svakako jedna od sankcija kojom se ovakvo neprimereno ponašanje može kazniti ali ne i jedino i svakako ne dovoljno. Posle ovoga teško da će iko poželeti da osoba sa takvim političkim stavovima zastupa nekog u javnosti. Pored toga neidentifikacija sa institucijom koju predstavlja može biti dodatni minus jer iznosi stavove koji štete ugledu države čije ministarstvo ona zastupa. Dakle moralne i etičke dileme plus mini međudržavni skandal mogu opisati ovu situaciju u čijem korenu leži loša komunikacija i neuzimanje društvenih medija za teksta pročitajte na sajtu PROF teksta: Branka Milojević

to nie ja to moja schauma